Mnie jednak nie zachwyciło... i to nie dlatego, że gdy tam byliśmy, to padał deszcz i też nie dlatego, że żona upuściła aparat i rozbiła filtr na obiektywie.
Zaczynam od drewnianego molo. W sezonie, za luksus przespacerowania się po nim trzeba zapłacić - słono zapłacić. Od razu informuję, że poniższe zdjęcia nie są próbą przechytrzenia systemu - dementując wszystkie plotki nie podpłynąłem tam pontonem :).
Z molo można zobaczyć komin zakładu balneologicznego - nawet udało się nam zauważyć jak kopci. Przerobiono go na latarnię morską, a potem zdegradowano (z formalnego punktu widzenia zasięg światła 7 Mm nie pozwala go już nazywać latarnią).
...
pomiędzy tymi zdjęciami aparat przeżył upadek. Poniższe zdjęcie przedstawiające zakład balneologii jest pierwszym po upadku.
Panorama na molo, latarnia i reszta zakładu widziane z pijalni wód solankowych (nawet smaczne).
A wewnątrz Domu Zdrojowego trzy pokolenia delektujące się wodą solankową.
Na Monciaku Krzywy Domek
i Balansujący Rybak
Do Opery Leśnej nie udaliśmy się i tak była w remoncie...
Te pierwsze dwa od góry mi się podobają, są niesztampowe z ciekawą perspektywą i kolorystyką. Smutne, że pogodę mieliście taką - jak widać, dlatego ja już nie jeżdżę nad nasze morze i powtarzam wszem - w góry ludziska, tylko w góry :)
OdpowiedzUsuńPogoda... w sumie to na dwutygodniowy pobyt mieliśmy tydzień pochmurno - zwiedzanie i tydzień słońca - leżenie na plaży, więc narzekać nie mogę zwłaszcza, że był to w sumie pierwszy dłuższy (pomijając wyjazd z tatą gdy miałem 2 lata) pobyt nad Bałtykiem w moim życiu :).
OdpowiedzUsuńDlatego??
OdpowiedzUsuńMiałam ostatnio przyjemność być w Sopocie zimą: fakt zimno, ale mało turystów, ceny niższe, darmowy wstęp na molo no i widoki przepiękne, ośnieżone plaże itp.:) Sopot lubię i często powracam ze względu na architekturę domów mieszkalnych przyozdobionych w drewniane wykusze, przybudówki, coś niesamowitego, udało mi się je sfotografować. Sopot według mnie to taka namiastka Stambułu, właśnie przez te drewniane przybudówki:)
OdpowiedzUsuń