Po wskrzeszeniu ogniem piekielnym (tzn. gorący powietrzem chromatografu, o czym można przeczytać kilka postów wcześniej) moja karta graficzna umarła ponownie...
Ponowne prażenie, o ile w ogóle by zadziałało, byłoby tylko krótkoterminowym rozwiązaniem. Pogodziłem się więc z faktem, że kartę trzeba wymienić.
Jak się okazało to wymienić trzeba było tylko wadliwy chip (G48-600-A2) z wadą fabryczną, do której nVidia nigdy się nie przyznała, bo i dlaczego miałaby się przyznawać, skoro problem występuje po upływie gawarancji.
Tak czy owak udało mi się znaleź osobę/firmę, która wymieniła mi chip na pozbawiony wady (G48-601-A2) udzielając przy okazji 6-miesiecznej gwarancji.
Znowu mogę tworzyć.... w domowym zaciszu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz