No to startujemy. W.A.S.P. - osa?, ale(ż) skąd te kropki? Wydaje się być oczywiste że kropki po literkach oznaczają skrót, tutaj od White Anglo-Saxon Protestant. O! Jak to zwykle bywa w świecie metalu do nazwy dorobiono ideologię. Sama osa był nudna. Dodane kropki dodały dwuznaczność Inne rozwinięcie skrótu to „We Are Sexual Perverts”, We Are Satan People” i wiele innych kombinacji... dociekliwych odsylam do Internetu :).
Album, na razie, póki co, nowy, wydany za dwa tygodnie (27.10.2009), trwa jak porządny winyl 43:26 po ok 20 min na stronę :). Nosi tytuł trochę jakby już oklepany Babylon, no ale cóż, ciężko być oryginalnym... Nic bym nie wiedział, że W.A.S.P. zamierza wydać jakiś album, gdyby poczciwy Pan Skarżyński z radia Kraków nie przypomniał mi o tej kapeli puszczając kawałek w ramach reklamy koncertu, który ma się odbyć niedługo w Krakowie.
No to lecimy... załączamy odtwarzacz i set lista:
Crazy (5:10)
Gitarowy wstęp, melodyjnie i rytmicznie, tak lubię. Czekam dłuższą chwile by usłyszeć charakterystyczny wokal Blackiego Lawlessa no i jest. Tematyka utworu... no cóż o miłości :). Gdybym stawiał oceny dałbym czwórę, taką mocną... brakuje mi takiej agresywności, werwy, no ale może za dużo oczekują od 25 letniego zespołu...
Live To Die Another Day (4:41)
Utwór raczej w klimacie WASP, ale nic szczególnego... trochę glamowy... chóralny refren
Babylon's Burning (5:00)
Płonący Babilon... heja weseli jeźdźcy pędzą na swych rumakach śpiewając „cześć, sześć, chcę cię zjeść...” bu, ale się ubawiłem, mroczny kawałek to nie jest!. Muzycznie typowy WASP utwór jak najbardziej godny polecenia.
Burn (Deep Purple cover) (4:50)
Jakbym skądś znał ten utwór, a to pierwszy z coverów na tej płycie. No Panowie Osowie, na 9 utworów 2 covery, czyżby brakło pomysłów. No trzeba jakiś zapas biovitalu... Utwór – po prostu klasyk, jednak wokal... no to kwestia gustu...
Into The Fire (5:54)
Teraz trochę spokojniej. Trochę w stylu przejmujących ballad zespołu W.A.S.P., o kurka toć to jest W.A.S.P. No cóż Crimson Idol może być jeden. Utwór jak najbardziej dobry, ale tylko dobry... refleksyjny, ale nie przenika aż do szpiku. Kurka właśnie zauważyłem, że to jakaś piromańska mania, to już 3 utwór o ogniu.
Thunder Red (4:20)
No i dawaj patatatatataj. Znowu rytmicznie. Znowu refren zwalniający. Po co on, ach po co... wystarczyła by ta wstawka, przed solówką... przecież można zagrać 2 razy solowką w dwóch miejscach. Intro zwrotka refren zwrotka refren solo zwrotka referen outro z olem.
Seas of Fire (4:34)
Zastępy piekielne ruszają w marsz. Rytmiczny ich krok, przewijający się gitarowy motyw. I znowu o ogniu.
Godless Run (5:43)
Spaliliśmy świat, a teraz trochę głupio, bo co tu robić w zgliszczach..., refleksyjna, patetyczna ballada. Taka na pożegnanie... Zachodzące słońce, droga biegnąca po horyzont i kontrastowa sylwetka jeźdźca malejąca wraz z każdym jego krokiem...
Promised Land (Chuck Berry cover) (3:14)
Klasyka, klasyk, rock'n'roll i nic wiecej...
Wizja całego albumu to czterej jeźdźcy, zawadiacy. Jadący na swych harleyach czy innych motorynkach, spalający po drodze wszystko co się da, czasem reflektujący się nad swoimi czynami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz